Każdy czas powinien być czasem nawrócenia i powrotu do Boga
Każdy czas powinien być czasem nawrócenia i powrotu do Boga
Również czas wakacji nie zwalnia nas z wysiłku, jaki wiąże się z wiarą i przychodzeniem do Ojca.
Może właśnie wtedy, kiedy mamy mniej pracy, myślimy o wypoczynku, warto sięgnąć do Pisma Świętego, modlitwy, zadbać o relację z Tym, któremu powinno się dawać w życiu pierwsze miejsce. Bóg zawsze na nas czeka… z utęsknieniem. Kocha i czeka! W ewangeliach bardzo mocno wyeksponowana jest ta cecha, którą nazywamy miłosierdziem. Szczególnie w Ewangelii według św. Łukasza, zwanej Ewangelią Miłosierdzia. Sercem wspomnianej ewangelii jest rozdział 15., w którym znajdujemy aż trzy przypowieści mówiące o Bogu, który kocha miłością nieskończoną, bezinteresowną. Najpierw autor opisuje opowiedzianą przez Jezusa przypowieść o zaginionej owcy. Następnie przypowieść o zaginionej srebrnej monecie greckiej zwanej drachmą. Wreszcie zostaje przytoczona przypowieść o ojcu, który jest nieskończenie miłosierny. „Powiedział też [Jezus]: Pewien człowiek miał dwóch synów (w. 11). Młodszy z nich, pragnąc odejść z domu, przyszedł do ojca i poprosił go o należną sobie część majątku” (por. w. 12a). Biorąc pod uwagę, że w kulturze żydowskiej przywiązywano bardzo dużą wagę do posłuszeństwa własnemu ojcu (por. Pwt 21,18-21), taka postawa nie była znakiem szacunku. Za życia rodzica syn nie prosił o rekompensatę odbytej w domu pracy. Nawet jeśli ojciec miał prawo wyznaczyć należną mu część majątku, ten mógł ją zabrać, a tym bardziej sprzedać dopiero po śmierci rodzica. Oczywiście możemy tu dostrzec przełożenie na relację Bóg – człowiek. Młodszy syn odchodzi z posagiem, aby wieść życie według własnego uznania. Również Bóg zawsze szanuje wolność. Zgadza się na odejście, bo przecież nie można nikogo zmusić do tego, aby kochał. Syn odjechał więc w dalekie strony i wreszcie roztrwonił majątek, żyjąc rozrzutnie (por. w. 13). Źle pojęta wolność sprowadziła go na złe drogi. Nawet jeśli zło na początku mami iluzoryczną wolnością i szczęściem, ostatecznie konfrontuje każdego, kto je wybiera z nieodzownymi konsekwencjami.
Daleko od ojca nie znaczy lepiej! Tak po ludzku od tego momentu w życiu młodszego syna ma miejsce pasmo nieszczęść. Kiedy zaprzepaścił całą otrzymaną część majątku, w krainie, w której przebywał nastał „ciężki głód” (por. w. 14). To zmusiło go do drastycznych posunięć. Podejmuje decyzję o wykonywaniu pracy związanej z wypasaniem świń (por. 15). Dla Żyda było to zajęcie niezwykle poniżające. Świnie uchodziły przecież za zwierzęta nieczyste. Jakby tego było mało marnotrawny syn, cierpiąc głód „pragnął… napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie” (w. 16a). Zaraz po tej informacji zostaje wspomniane, że nikt mu nie dawał owych strąków (por. w. 16b). Sytuacja była z pewnością dramatyczna. Może jednak budzić oburzenie fakt, że głodnemu człowiekowi nie chciano dać pożywienia, które było przeznaczone dla świń. Czyż nie było to ewidentne skąpstwo, brak zrozumienia dla głodnego? Warto jednak spojrzeć nieco głębiej na rozważany fragment. Dystans dzielący młodszego syna od ojca, głód, praca przy świniach i wreszcie owe strąki – to wszystko jest procesem staczania się człowieka, możemy go śmiało nazwać grzechem. Gdyby głodnemu dano pożywienie dla świń to prawdopodobnie wegetowałby w ten sposób jeszcze przez wiele lat. Co się jednak dzieje, kiedy słyszy odpowiedź odmowną? „WTEDY zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca…” (ww. 17-18a).
Prawdziwym błogosławieństwem jest spotkanie człowieka, który widząc nas, jak błądzimy ma odwagę powiedzieć nie, powiedzieć prawdę i zwrócić nam uwagę, że błądzimy. Niestety często spotyka się ludzi, którzy dla źle pojętego świętego spokoju wolą milczeć i nie wychodzić przed szereg. Dla młodszego syna owo NIE było prawdziwym błogosławieństwem. Właśnie wtedy pomyślał i podjął decyzję o powrocie do ojca. Scena spotkania z ojcem jest bardzo wzruszająca. Pokazuje, jak Bóg czeka na każde zagubione dziecko. Zastanawiające są ww. 23-24: „Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić”. Chodzi konkretnie o stwierdzenie: „odnalazł się”. W tekście greckim, a więc oryginalnym, ten sam zwrot zapisany jest nieco inaczej, bo w stronie biernej. Dosłowne tłumaczenie powinno zatem brzmieć nie „odnalazł się”, a „został odnaleziony”. Dlaczego użyto właśnie takiej formy – „został odnaleziony”? Przecież w. 17 mówi jasno, że to syn podejmuje decyzję o powrocie do domu ojca i on sam wraca. Jeśli jednak prześledzimy tekst dokładnie, to zdamy sobie sprawę z tego, jakie motywy kierowały marnotrawnym synem. „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników” (ww. 18-19). Głód i wcześniejsze niepowodzenia wpłynęły na decyzję o powrocie. Syn nie waży się jednak wrócić jako dziecko. Nie czuje się godzien. Wraca z zamiarem bycia najemnikiem, który nigdy już nie będzie się cieszył godnością dziedzica. Mimo to ojciec ODNAJDUJE zaginionego jako swoje dziecko, ODNAJDUJE go jako syna. Jego reakcja jest pełna miłości, która wyraża się w ujawnianych gestach. „A gdy był jeszcze daleko, UJRZAŁ go jego ojciec i WZRUSZYŁ się głęboko; WYBIEGŁ naprzeciw niego, RZUCIŁ mu się na szyję i UCAŁOWAŁ go” (w. 20b).
Kiedy decydujemy się na powrót do Ojca, on nie czeka biernie. Nawet sam przez różne życiowe sytuacje, ludzi, których stawia na naszej drodze życia, zachęca nas do tego, abyśmy pozwolili się odnaleźć. Bóg kocha nas miłością nieskończoną. Chce nas zatem mieć zawsze jako synów. Nie godzi się, abyśmy byli najemnikami. Jego miłość jest zawsze darmowa. Nawet jeśli się w życiu pogubimy, Bóg nigdy z nas nie rezygnuje. Przy scenie, kiedy Ojciec rzuca się synowi na szyję, kiedy go całuje – możemy śmiało pomyśleć o pięknych, głębokich spowiedziach nawrócenia, które każdego dnia odbywają się w konfesjonałach świata. Historia zawarta w Ewangelii wg św. Łukasza jest w jakiś sposób niedokończona. Kiedy starszy syn dowiedział się o całym zajściu, nie do końca zgodził się z miłosierdziem ojca i nie chciał wejść do domu (por. w. 28).
Dlaczego nie poznaliśmy finału tej przypowieści? Może dlatego, że kończy się ona codziennie w ludzkich sercach. Każdy z nas sam musi zdecydować, czy wejdzie do domu ojca czy pełen gniewu i żalu pozostanie na zewnątrz… Nawet w wakacje to zaproszenie jest wciąż aktualne.