KOŚCIÓŁ I POLSKA DROGA KU NIEPODLEGŁOŚCI

KOŚCIÓŁ I POLSKA DROGA

KU NIEPODLEGŁOŚCI

 

 

Niepodległość to nie tylko pojawienie się znowu na mapie państwa o nazwie Polska. Niepodległość to odzyskiwanie wciąż nowych obszarów wolności, uwalnianie się od narzuconych nam z zewnątrz przeróżnych zależności, obcych nam kultur, ideologii czy wizji naszej państwowości.

100-lecie niepodległości

11 listopada 2018 r. świętowaliśmy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Ściślej jednak mówiąc, 11 listopada 1918 r. to początek odzyskiwania niepodległego państwa polskiego. Bo nie dokonało się to jednorazowo, w tym jednym dniu. Odzyskiwaliśmy i odzyskujemy niepodległość wciąż. Jest to trwający w czasie proces, znaczony tylko szczególnymi datami, takimi jak: rok 1945 (koniec wojny), strajki w 1968, 1970, 1978, 1980 (powstanie Solidarności). Proces ten nie zakończył się nawet w 1989 r., gdy powstał rząd T. Mazowieckiego.

Kościół katolicki pomagał i pomaga w odzyskiwaniu wolności

Znaczenia konkretnej daty odzyskania niepodległości nie można rozpatrywać tylko w kategoriach politycznych, prawnych czy społeczno-kulturowych, ale trzeba też pamiętać o znaczeniu religii chrześcijańskiej i Kościoła katolickiego. Już u początków naszej państwowości, od chrztu Polski zostaliśmy włączeni w krąg zachodniej kultury i cywilizacji łacińskiej, co miało decydujące znaczenie w procesie kształtowania się polskiego obyczaju politycznego i naszej narodowej mentalności. Religia chrześcijańska zapewniła Polsce trwałe i pełnoprawne miejsce we wspólnocie państw chrześcijańskich ówczesnej Europy.

W ciągu wieków następowała coraz silniejsza identyfikacja Polaków z wyznaniem katolickim, a od XVII w. stało się ono wręcz synonimem polskości. Liczne wojny Rzeczypospolitej z muzułmańską Turcją, luterańską Szwecją (potop szwedzki) czy prawosławną Rosją tylko zwiększyły przywiązanie Polaków do wiary katolickiej. Zwycięstwo Sobieskiego pod Chocimiem i Wiedniem nad Turkami rozsławiły Rzeczpospolitą jako faktyczne przedmurze chrześcijaństwa.

Czas zaborów, okupacja, komunizm

Eksperyment o nazwie demokracja szlachecka z jej liberum veto zakończył się katastrofą. Nadmiar przywilejów szlacheckich sprawił, że szlachta nie uniosła ciężaru odpowiedzialności za państwo (w czasie potopu szwedzkiego wykazała się brakiem patriotyzmu i masowym przechodzeniem na stronę wroga). Zaczął się 123-letni okres zaborów.

Zaborcy przez intensywną germanizację i rusyfikację dążyli do wynarodowienia Polaków. Szybko też zdali sobie sprawę, że najważniejszym elementem naszej narodowej tożsamości jest wiara katolicka, dlatego walkę z polskością połączyli z prześladowaniem katolicyzmu. W tych trudnych czasach przejawem patriotyzmu było publiczne manifestowanie przywiązania do religii, walka o obronę prawa do odmawiania modlitw w szkołach po polsku, czego kulminacją był strajk dzieci i rodziców we Wrześni (1901 r.)

W okresach niewoli polski Kościół i duchowieństwo aktywnie włączyły się w działalność niepodległościową, wspierały narodowe powstania przeciwko zaborcom. Przykładem może być fakt, że od 1860 r. w Warszawie odbywały się wielkie manifestacje patriotyczne, które zawsze zaczynały się Mszą św., po czym tłum wiernych szedł w ulicznej procesji, śpiewając pieśni religijne i patriotyczne oraz skandując hasła niepodległościowe. Konsekwencją był wzrost nastrojów niepodległościowych i odrodzenie moralne narodu (czy nie kojarzy się nam to ze współczesnym czasami?). Duchowieństwo nie tylko wspierało naród słowem i modlitwą, ale też ginęło z bronią w ręku za wiarę i Ojczyznę, było mordowane, zsyłane czy zmuszane do emigracji.

Po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. okazało się, że ponad 90% Polaków realizowało podstawowe praktyki religijne. Doszło więc do swoistej identyfikacji pojęć Polak katolik. Kościoły bowiem w okresie zaborów były nie tylko ośrodkami religijnymi, lecz także ośrodkami życia społecznego i kultywowania tradycji. To dzięki przywiązaniu do wiary katolickiej Polacy ocalili swoją narodową tożsamość i odnowieni moralnie przystąpili do odbudowy odrodzonej Ojczyzny.

Niestety wolność trwała krótko. Nastały lata II wojny światowej, okupacji, a potem ponury okres komunizmu. I znowu historia zatoczyła swój krąg. Zarówno okupant niemiecki, jak i sowiecki postrzegali katolickie duchowieństwo jako moralną, intelektualną i patriotyczną elitę narodu polskiego, którą należy zniszczyć w pierwszej kolejności. Doskonale zdawali sobie sprawę z siły polskiego Kościoła oraz jego wpływu na polski naród. Dlatego polskie duchowieństwo zostało podczas II wojny światowej poddane ogromnym prześladowaniom. Jan Paweł II podczas swojego pontyfikatu beatyfikował 110 polskich męczenników z czasów drugiej wojny światowej: biskupów, księży diecezjalnych i zakonnych, siostry i braci zakonnych oraz świeckich, a jednego  o. Maksymiliana Kolbego kanonizował.

Jasnogórskie Śluby Narodu i Wielka Nowenna

Wiara chrześcijańska i Kościół pomagali też przetrwać nam 45 lat bezbożnej dyktatury komunistycznej. Uważa się, że tymi, którzy przeprowadzili naród polski przez morze czerwone, byli dwaj wielcy Polacy: Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. Heroiczna postawa kardynała S. Wyszyńskiego pozwoliła ocalić polski Kościół i wiarę w okresie stalinizmu. Zbrodniczy system komunistyczny wbrew swoim intencjom wykreował Prymasa na autentycznego przywódcę zniewolonego narodu. Nic nie zachwiało Jego pozycji: ani więzienie, ani odstępstwo złamanych przez bezpiekę biskupów, ani groźby, szykany i oszczerstwa. To On wymyślił Jasnogórskie Śluby Narodu (1956), Wielką Nowennę (1957-1965) połączoną z peregrynacją kopii obrazu jasnogórskiego po parafiach oraz obchody Millenium Chrztu Polskiego. A największym triumfem Kościoła polskiego był wybór Karola Wojtyły na papieża (16 października 1978 r.), co wywołało panikę w całym bloku komunistycznym, a ogromny entuzjazm w narodzie.

Podczas pielgrzymki do Polski w 1979 r. Jan Paweł II modlił się, by zstąpił Duch Święty i odnowił oblicze polskiej ziemi. I stało się. Rok później powstała Solidarność – potężny 10-milionowy ruch społeczny będący realnym wyzwaniem nie tylko dla władz PRL-u, ale i dla całego bloku sowieckiego.

Czy doceniamy?

Dopiero z perspektywy wieków widać pozytywny wpływ chrześcijaństwa i Kościoła na losy narodu i państwa polskiego. Prawdą jest, że w ciągu tych wieków Kościół miał też mniej chwalebne epizody. Ale nie da się zanegować jego ogromnego wkładu w walkę o wolność i niepodległość naszej Ojczyzny, a także zaangażowania w obronę polskości. Za to zapłacił i wciąż płaci ogromną cenę. I dzisiaj walczy się z Kościołem i religią, by wyrzucić ją z przestrzeni publicznej, z naszych ulic, wiejskich dróżek, szkół, szpitali. Dziś też atakuje się duchowieństwo, odzierając je z tego, co prawe i szlachetne, a akcentując i rozdmuchując to, co słabe, niegodne, a nawet haniebne. Sposoby wynarodowiania Polaków są wciąż takie same od wieków. Aby ujarzmić i zniewolić Polskę i Polaków, walczy się z Kościołem i zohydza się nam kler. Kiedyś robili to najeźdźcy, rozbiorcy, komuniści, a obecnie współcześni władcy Europy, przy aktywnym udziale niektórych Polaków. Dobrze, żeby pamiętali o tym ci, którzy dzisiaj tak domagają się wyrugowania Kościoła z przestrzeni publicznej.