Usłyszeć ciszę…
Usłyszeć ciszę
Przychodzi moment, w którym zostawiają wszystkie niezałatwione sprawy, goniące terminy, wciąż odkładane spotkania – bo przecież „nie ma czasu” – i… milkną. Idą na adorację, wyjeżdżają na rekolekcje, udają się na pielgrzymkę albo zamykają się w swoim pokoju, wyłączają telefon i otwierają Pismo Święte. Po co? By usłyszeć Tego, który w ciszy mówi najgłośniej.
Psychologowie twierdzą, że cisza uczy bycia uważnym, pomaga w poznaniu siebie i trwaniu w autentycznych bliskich relacjach. Podobnego zdania jest o. Jan Paweł Konobrodzki OSB z Tyńca. „W ciszy chodzi przede wszystkim o spotkanie ze sobą. Brak informacji i bodźców z zewnątrz powoduje, że człowiek nie zajmuje się byciem dla kogoś i może posłuchać siebie, by dojść do harmonii i spokoju, posłuchać tego, co w nas woła o uwagę. Ludzie często myślą, że są niezastąpieni, że inni sobie bez nich nie poradzą, a zapominają, że mogą spotkać siebie. Wiadomo, że chodzi w tym też o spotkanie z Jezusem, ale Jezus przecież chce pomagać nam żyć” – mówi benedyktyn. Nic więc dziwnego, że klasztor w Tyńcu stał się popularnym miejscem. Niektórzy przyjeżdżają tu, by po prostu – bez pośpiechu i obowiązków – pobyć w ciszy. Choćby noc z 31 grudnia na 1 stycznia to często wybierany termin odwiedzin tynieckiego opactwa. Na tak nietypowego sylwestra niektórzy rezerwują miejsce nawet z rocznym wyprzedzeniem.
Potrzebujemy ciszy
„Bardzo głęboko wierzę w to, że w ciszy mojego serca mówi do mnie Pan Bóg” – wyznaje Arkadio, raper. Podczas rekolekcji ignacjańskich napisał teksty utworów, które znalazły się na jego nowej płycie. Po doświadczeniu kilku dni ciszy w klasztorze ojców jezuitów w Zakopanem Arkadio dostrzegł, że kiedy on milczy, Pan Bóg przemawia. „W codzienności bardzo ciężko jest się zatrzymać, pogadać z Panem Bogiem chwilę dłużej i zapytać Go o życiową drogę. A czas, który poświęcam tylko dla Niego, przynosi bardzo ciekawe owoce” – mówi raper.
Bycie sam na sam z Panem Bogiem pomaga mu też w tym, by nie popełniać wciąż tych samych błędów. „Świat tyle nam oferuje, tyle jest rzeczy, które nas zagłuszają, więc ta cisza nie wybija się na pierwszy plan” – dodaje. Zupełnie inaczej jest na rekolekcjach. Dla Arka rekolekcyjne milczenie to także czas, w którym wyznacza sobie nowe cele. „Cisza daje mi odpowiedzi, które pozwalają później nie zadawać tych samych pytań: czy idę w dobrym kierunku? czy to, co robię, jest dobre? Staram się raz na jakiś czas wylądować w tej ciszy, żeby sobie odpowiedzieć na podstawowe pytania, żeby móc działać i robić konkretne kroki, mogące mnie zbliżyć do celu, który w ciszy został wyznaczony” – wyznaje.
A jak jest poza murami klasztoru, w codzienności? Arkadio odpowiada: „Nie jest łatwo. Czasami po siłowni zatrzymuję się w saunie. To mój moment, kiedy jestem sam. Albo w samochodzie. W domu ciężko mi zadbać o ciszę, mam synka, niedługo będziemy mieli drugie dziecko. Ale czasem udaje mi się usiąść w fotelu, przeczytać Słowo, zatrzymać się. Na pewno jest mi to bardzo potrzebne”.
Modlitwa w drodze
Podobne doświadczenie ma Dominik Włoch, pielgrzym, który z Gdańska pieszo dotarł do Jerozolimy. Na swoim pątniczym liczniku ma już ponad 30 tys. kilometrów. „Podczas pielgrzymki doświadczałem ciszy bardzo często, to były godziny, a nawet dni ciszy. Wtedy myśli zaczynają się układać same” – zwraca uwagę.
Jak to się dzieje? „Podczas drogi wchodzi się w stan medytacji, idzie się krok za krokiem. Wtedy rodzi się wewnętrzna cisza, choć wiadomo, że nigdy nie jest to cisza absolutna. Chodzi raczej o brak rozmowy, a nie o brak dźwięków” – podkreśla. Dominik wspomina etapy osiągania wewnętrznej harmonii. „Najpierw doświadczam natłoku różnych myśli: co było, co będzie, co za chwilę zrobię. Trzeba pozwolić, żeby te myśli przez nas przepłynęły. Potem przychodzi taki moment, kiedy myśl się pojawia i odpływa. Ważne, żeby nie przywiązywać się do żadnej i nie iść za nią. To jest najtrudniejsze. Ale potem pojawia się moment, który jest dla mnie komunikacją z Panem Bogiem. Kiedy przestałem mówić, a nawet myśleć, pojawiały się idee jakby z zewnątrz, dostawałem odpowiedzi na pytania, które kiedyś, dawno temu, zadawałem. Teraz mi tego brakuje” – wyznaje Dominik.
Przyznaje, że na co dzień musi walczyć o ciszę. „Wracam do domu i mówię: to jest dobry moment, żeby się wyciszyć. Ale za chwilę myślę: muszę jeszcze sprawdzić pocztę, zobaczyć, co na Facebooku… Myślę, że w codzienności trzeba czas na ciszę zaplanować. Dla mnie cisza to modlitwa” – dodaje.
Serce w serce z Bogiem
Modlitwę w ciszy proponuje wiele wspólnot, m.in. Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie. Ich szczególnym powołaniem jest tworzenie w przestrzeni miejskiej oaz modlitwy, ciszy i pokoju. Ich kościół przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie zawsze jest otwarty dla spragnionych cichego spotkania z Bogiem. Proponują adorację, medytację, wspólną Liturgię godzin. Sami każdego dnia strzegą czasu milczenia i samotności, a jeden dzień w tygodniu, tzw. dzień pustyni, poświęcają, by przebywać serce w serce z Bogiem.
W ciszy nie tyle szukamy, ile dajemy się odnaleźć. Podobno milczenie oznacza zgodę. Być może jest głębsza myśl w tym znanym powiedzeniu: abyśmy milcząc, zgodzili się na wolę Tego, który w ciszy mówi najgłośniej.